czwartek, 24 września 2015

Walka z przeziębieniem.

Nadeszła jesień, mogło by się wydawać, że piękna, wymarzona, bo jak na razie bez większych opadów i przytłaczającej, depresyjnej pogody. To prawda, na aurę za oknem nie powinniśmy narzekać. Niestety wraz z tą porą roku często nadchodzą męczące choróbska. W tym roku dopadło i mnie. W Krakowie ogólnie panuje jakiś wirus, wszyscy chodzą zaziębieni, zakatarzeni. Ciężko jest się od tego uchronić. W zeszłym roku, wszelkie choroby trzymały się ode mnie z daleka, wszyscy na około narzekali, a ja czułam się świetnie. Wiem, że zasługą tego był sport i dieta jaką prowadziłam. Wiem, że czas do tego wrócić.

Kiedyś, z najmniejszym przeziębieniem leciałam do lekarza, z nadzieją, że poda mi cudowny przepis, żeby jak najszybciej wyjść z choroby. I może kiedy byłam młodsza, często dostawałam antybiotyki, które szybko działały, teraz jednak lekarka wypisuje mi najzwyklejsze środki, które często mogę kupić bez recepty. Od jakiegoś czasu więc staram leczyć się sama. Standardowe leki, które można kupić nawet w drogerii, ciepła piżamka i gorąca herbata z miodem, cytryną i sokiem malinowym!
Nie wiem czy kiedykolwiek piję tyle czarnej herbaty, co w czasie przeziębienia.

Domowych sposobów na zwalczanie przeziębienia jest od groma. Przyzwyczailiśmy się, że napakujemy w siebie tony tabletek i po problemie. A może, to nasz organizm daje nam znać, że powinniśmy trochę zwolnić? Że już nie wyrabia, przy tak szybkim trybie życia, przy tragicznej diecie, przy zerowej aktywności, ale takiej dla regeneracji i odpoczynku od codzienności? Przeziębienie, a tym bardziej poważniejsza choroba nie jest niczym przyjemnym, ale może warto wziąć to do siebie i zmienić coś w swoim życiu.. Sięgnąć po naturalne środki, w tedy kiedy czujemy się dobrze, żeby uodpornić się na przyszłość i aby dbać o nasze zdrowie non stop.

Miód i cytryna świetnie współgrają nie tylko w herbacie. Przy pomocy tych dwóch składników i letniej wody jesteśmy wstanie stworzyć coś cudownego dla naszego organizmu! Myślę, że większość z was nie raz spotkała się z tym sposobem. Tym którz
y jeszcze nie próbowali, szczerze polecam.
Należy do wody dodać sok z połówki cytryny i łyżeczkę miodu, pozostawić na całą noc, a następnego ranka, na pusty żołądek, około pół godziny przed posiłkiem, wypić z dodatkiem ciepłej wody. Napój działa świetnie na naszą odporność, poprawia wygląd skóry, odświeża, a także wpływa cudownie na trawienie. Jest świetnym napędzaczem metabolizmu! Do takiej mikstury możemy śmiało dodać starty imbir, ocet jabłkowy (który ma właściwości odchudzające) czy też pieprz cayenne. Ta ostatnia wersja jest najcięższa do wypicia :D

A jakie są wsze sposoby na przeziębienie?

Trzymajcie się ciepło!

wtorek, 8 września 2015

Co Kasia dzisiaj jadła #2

Na wstępie muszę poinformować, że po raz kolejny znajduję się na początku drogi ku wymarzonej sylwetce. Po raz kolejny odpuściłam, po raz kolejny można powiedzieć pogubiłam się z tym wszystkim. Błędne koło mojego odchudzania to osobny temat i dosyć długa historia, bo niestety trwa to już sporo czasu. I po raz kolejny z wielką nadzieją na zmiany w moim życiu podejmuję walkę, w zasadzie ze samą sobą. Tym razem wszystko idzie opornie. Jest mi niesamowicie ciężko zmienić sposób odżywiania, ale też niesamowicie ciężko zabrać się do ćwiczeń. Czuję się jakbym była świeżakiem w tej dziedzinie i dopiero co próbowała swoich sił. Staram się ograniczać słodycze od których trochę się uzależniłam i małymi krokami wdrążam aktywność. Mam nadzieję, że nie długo będę mogła podkręcić tempo!

Bez zbędnego owijania, poniżej możecie zobaczyć, jak i przeczytać co dzisiaj jadłam ;)

Śniadanie:

Tosty francuskie chodziły za mną już od jakiegoś czasu. Jestem raczej zwolennikiem wersji na słodko z cynamonem, oprószonych cukrem pudrem i podanych z owocami czy konfiturą. I tak własnie zrobiłam dzisiaj. W lodówce znalazłam borówki amerykańskie, które prosiły, żeby ich użyć. Pozostałe składniki zawsze mam w domu. Szybko i smacznie. Oczywiście obowiązkowo kawa z mlekiem do śniadanka.




 II Śniadanie : 

W Planach był jakiś shake, ale świeża bułka czosnkowa wygrała z moją słabą silną wolą. Obiecuję bardziej się postarać następnym razem, chociaż tak je uwielbiam. Tym sposobem Kasia na drugie śniadanie zjadła dzisiaj bułkę z cieniutkimi plasterkami sera żółtego, szynką i sałatą. Do tego herbatka. Świeże pieczywo nie potrzebuje za wiele dodatków, żeby dobrze smakować :)



Podwieczorek:

Na podwieczorek nie zjadłam nic konkretnego. To dlatego, że prawie przez cały dzień obierałam paprykę na ajvar, który planuje zrobić moja mama. Było tego całkiem sporo... bo aż 15 kg! Idealnym zajęciem, które można wykonywać dzieląc paprykę na części, to nic innego jak podjadanie. Nie wiem czy kiedykolwiek zjadłam tyle papryki jednego dnia. Dodatkowo do mojego podwieczorku mogę zaliczyć resztę borówek, która nie została wykorzystana do śniadania. Oczywiście nie uważam, żeby było to dobre. Wiem, że jednym z przykazań i odchudzania i zdrowego żywienia jest regularne spożywanie posiłków, a to mi dziś z pewnością nie wyszło. Do poprawki!

Obiado-kolacja:

I tutaj powieje nudą, bo na kolacje były kanapki. Coś mi się zdaje, że o wiele za dużo pieczywa dziś wsunęłam.. eh przynajmniej widzę dobrze swoje błędy! Miałam możliwość zjedzenia normalnego dania z ziemniakami, jednak nie miałam na to zbytniej ochoty. Wsad kanapek był jednak bardzo dobry i pożywny. Znalazły się na nich sałata, pomidor i plasterki roladek z kurczaka, nadziewanego ricottą, orzechami włoskimi i żurawiną. Mięsko było przygotowane na parowarze:) Takie dobrości tylko u mojej mamy! :) Zdjęcie w zupełności nie oddaje ich pyszności!




Przez ten tydzień zamierzam codziennie robić po 150 przysiadów i boczki Tiffany. To będzie mój awaryjny zestaw, który w przyszłości będę wykonywać, kiedy zabraknie mi czasu na pełno wymiarowy trening. Od przyszłego tygodnia chciała bym ruszyć z Chodakowską, trzy razy w tygodniu. I prawdopodobnie przy takiej ilości pozostanę. A na pewno nie chcę zejść poniżej. 

Jak idą wasze zmagania? Jakieś konkretne cele? Dajcie znać co u Was słychać :)

Trzymajcie się ciepło!

niedziela, 6 września 2015

Nadchodzi życie studenckie. Nadchodzi czas na zmiany!

Mam już za sobą lata nauki, zakończone pomyślnie zdanym egzaminem maturalnym. Nadchodzi czas kiedy trzeba rozpocząć nowy etap w życiu. Zaczynam rozumieć, że matura to egzamin dojrzałości, ponieważ przepuszcza nas do nowego etapu. Przepuszcza di okresu, kiedy musimy zacząć sami dbać o nasze interesy. Istnieją dwa wyjścia, które najczęściej obieramy. Kiedy mamy mniej szczęścia i nie uda nam się zdać wystarczająco dobrze matury, lub po prostu mamy konkretne plany na życie, szukamy stałej pracy, zbieramy doświadczenie i powoli uniezależniamy się od rodziców. Wielu z nas wybiera się na studia, gdzie nikomu nie zależy, czy zdasz czy nie, gdzie sam musisz o wszystkim się dowiadywać i o wszystko dbać. Z początku jest to dosyć trudne po 12 latach szkoły, gdzie nauczyciele o wszystkim przypominali niejednokrotnie. Trzecią dosyć popularną opcją jest połączenie pracy i studiów. Wszystko jednak gruntownie się zmienia w porównaniu z wcześniejszym życiem. Myślę, że to dobry moment na duże zmiany. zmieniamy środowisko, możemy zapisywać nowe, czyste karty.

Sama chciałabym wprowadzić zmiany w moim życiu. Oczywiści tylko te pozytywne. Chciała bym ukierunkować jakoś swoje życie, wyznaczyć w nim jakieś cele, żeby nabrało większego sensu. Muszę to sobie jednak dokładniej przemyśleć, i zaplanować. Mam już dość składanych sobie postanowień, które i tak nie zostają wypełnione, prawdopodobnie dlatego, że brak mi wiary we własne możliwości.

Cieszy mnie fakt, że nie miałam problemu z wyborem kierunku, który chce studiować. Myślę, że to nie mały problem, kiedy musisz podjąć decyzje, która ma spory wpływ na twoje przyszłe, życie, a nie wiesz co zrobić. To wręcz dołujące. Ja wahałam się jedynie między dwoma kierunkami, bardzo zbliżonymi do siebie. Koniec końców zdecydowałam się na technologię żywności i żywienie człowieka na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Udało się również ze specjalizacją, którą sobie wybrałam, a mianowicie żywienie człowieka. Sama do końca nie jestem pewna czy to to co chce robić w życiu na 100%. Ale od wielu lat nie widzę innej opcji dla siebie. Zobaczymy jak to się dalej potoczy.

Zadaję się, że nadeszła jesień :) Dla mnie to zawsze był czas refleksji, a one właśnie zbliżają się wielkimi krokami. Może to i dobrze, może coś uda się ulepszyć :)

Czy ktoś z was studiuje ten kierunek na który się wybieram? Jesteście zadowoleni z wyboru?

Przepraszam, post może być trochę niezwięzły, jednak dawno nie pisałam i muszę nabrać znów wprawy:)
Trzymajcie się ciepło w te nadchodzące jesienne dni :)